Zjazd moralny elit: Politycy za kierownicą, bez granic i bez hamulców

Zjazd moralny elit: Politycy za kierownicą, bez granic i bez hamulców

W polskiej polityce nie brakowało dramatów rodem z drogowego thrillera, ale ostatnie wydarzenia z udziałem Marcina Jabłońskiego, marszałka województwa lubuskiego, wpisują się w szczególnie niechlubny rozdział tego gatunku. Zamiast rozwijać region, rozwinął prędkość, a potem wydarzenia potoczyły się z szybkością, której pozazdrościłby niejeden kierowca rajdowy. Tyle że nie na torze, a na drodze ekspresowej S3.

Nagranie, którego nie da się „odzobaczyć”

Do kolizji doszło 26 czerwca 2025 roku. Skoda Superb należąca do urzędu marszałkowskiego, prowadzona przez samego Jabłońskiego, ściga się z BMW na ekspresówce. Nagranie z kamery samochodowej pokazuje klasyczną agresję drogową: najpierw zjazd na prawy pas, potem natychmiastowe zajechanie drogi, kontakt z bokiem BMW i uderzenie w barierki. Brzmi jak scena z filmu? Niestety, to rzeczywistość.

Policja reaguje, marszałek walczy

Po zdarzeniu policja nie miała wątpliwości: prawo jazdy zostało zatrzymane, a wobec Jabłońskiego skierowano wniosek do sądu. Ten jednak nie tylko odmówił przyjęcia mandatu, ale miał według relacji medialnych „zrobić awanturę” funkcjonariuszom. Argumentował, że sytuacja była niejednoznaczna.

Pytanie: czy „niejednoznaczna” to nowe polityczne określenie na agresję i lekkomyślność?

Polityczne hamowanie awaryjne

W odpowiedzi na rosnące napięcie medialne i partyjne, Jabłoński zawiesił swoje członkostwo w Platformie Obywatelskiej. Szef regionu PO, Waldemar Sługocki, potwierdził, że decyzja zapadła szybko, choć zapewne z opóźnieniem w stosunku do rosnącego niezadowolenia opinii publicznej.

Inne partie, m.in. Partia Razem, nie miały wątpliwości: padły wezwania do natychmiastowej dymisji. Społeczna percepcja marszałka zmieniła się z „człowieka samorządu” w „drogowego bandytę”.

Systemowa choroba: politycy za kierownicą

Przypadek Jabłońskiego to nie jednostkowa pomyłka. To znak czasów. Lista polityków, którzy spowodowali kolizje i wypadki, jest długa, a reakcje — często równie beztroskie:

  • Rafał Rosiński (PSL) — przejechał na czerwonym, spowodował wypadek. Mandat, punkty karne i przeprosiny. Nic więcej.
  • Artur Zawisza (były poseł) — potrącił rowerzystkę jeżdżąc bez prawa jazdy. Skazany, ale wyrok w zawieszeniu.
  • Jacek Osuch (PiS) — uczestnik kolizji, niejasne okoliczności, medialny szum, brak realnych konsekwencji.
  • Piotr Kandyba (KO) — spowodował kolizję, mandat otrzymał inny kierowca, poseł wystąpił z dramatycznym wpisem w mediach.

To tylko fragment. Nawet kolumna Beaty Szydło, choć sprawa trafiła do sądu, nie pociągnęła za sobą politycznych konsekwencji dla nikogo z rządzących. W tle pojawia się wspólny mianownik: przekonanie o bezkarności.

Kultura bezodpowiedzialności

Politycy zachowują się na drogach tak, jak w życiu publicznym: jakby byli ponad prawem. Zamiast przepraszać — kwestionują. Zamiast rezygnować — trzymają się stanowisk. Zamiast wyciągać wnioski — grają ofiary.

Nie chodzi o potknięcia, lecz o wzorzec. Przekraczanie prędkości, brak respektu dla innych uczestników ruchu, a w razie problemów: uniki, wpływy i medialne wygładzanie faktów. To nie są błędy — to manifest władzy.

Czas na zderzenie z rzeczywistością

Ten artykuł nie jest o jednej stłuczce. To sygnał ostrzegawczy: o stanie politycznej odpowiedzialności, o tym, kto siada za kierownicą władzy i jak bardzo potrafi odjechać od rzeczywistości. Marcin Jabłoński nie jest wyjątkiem — jest symbolem systemowego zepsucia. Czas, by politycy zaczęli rozumieć: władza to nie zielone światło na wszystko. A wyborcy — zamiast tylko patrzeć — powinni częściej wciskać hamulec.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*