Północ czeka, południe leci – lubuska kolej rzeczy
Wyobraźmy sobie region, w którym mieszkańcy północy województwa czekają na pociąg widmo, podczas gdy na południu samorząd funduje podniebne podróże na egzotyczne wakacje. Brzmi jak dowcip? Niestety to rzeczywistość Lubuskiego – kraina paradoksów komunikacyjnych, gdzie pociągi w rejonie Gorzowa Wielkopolskiego regularnie znikają z rozkładu, a lotnisko Zielona Góra-Babimost pochłania miliony złotych, służąc głównie wybrańcom z południa. Oto opowieść o tym, jak kolej rzeczy przybrała dosłowne znaczenie: kolej stanęła, a „rzeczy” lecą samolotami.
Dantejskie sceny na peronie w Gorzowie
Na północy regionu pasażerowie pociągów POLREGIO od miesięcy przeżywają istny kolejowy survival. Pewnego listopadowego poranka regionalna kolej w Lubuskiem praktycznie stanęła – większość pociągów z Gorzowa miała ponad godzinne opóźnienia, a w kierunku Zielonej Góry i Zbąszynka zamiast składów kursowały autobusy zastępcze.
Nie był to bynajmniej odosobniony incydent, lecz raczej smutna norma. Pociągi z Gorzowa do okolicznych miejscowości notorycznie notują opóźnienia sięgające kilkudziesięciu minut albo nie jadą wcale. Pasażerowie tracą przez to możliwość przesiadki na pociągi dalekobieżne – te nie będą przecież czekać w nieskończoność na spóźniony szynobus. Zdarza się, że całe połączenia są odwoływane i w ostatniej chwili podstawia się autobusy.
Kulminacją chaosu były wydarzenia z ostatniego weekendu, gdy na dworcu PKP w Gorzowie rozegrały się prawdziwie „Dantejskie sceny”. Powracający po weekendzie studenci i pracownicy chcieli dostać się do Poznania, ale podstawiono zbyt mały skład. Około 50 osób zostało na peronie, mimo że mieli ważne bilety – pociąg był tak nabity, że zabrakło dla nich miejsca. Ponad 150 podróżnych stłoczonych na peronie, połowa nie mieści się do szynobusu, reszta macha na pożegnanie odjeżdżającemu pociągowi… Brzmi jak scenariusz kiepskiej komedii, lecz pasażerom wcale nie było do śmiechu.
Ci ludzie nie pragnęli luksusów ani lotów first class – chcieli tylko normalnie wrócić do domu lub do pracy pociągiem, który powinien kursować.
Babimost – lotnisko na poł
udniu dla wygody południa
Tymczasem niecałe 100 km dalej, w Babimoście, rozkwita zupełnie inny świat. To tam mieści się Port Lotniczy Zielona Góra-Babimost – oczko w głowie władz województwa. Lotnisko co roku zasysa z budżetu wojewódzkiego grube miliony.
W 2025 roku zaplanowano ponad 32 mln zł dopłat do połączeń lotniczych z Babimostu. Ta kwota może przyprawić o zawrót głowy pasażera, który właśnie utknął na gorzowskim dworcu – zwłaszcza gdy dowie się, na co te pieniądze idą. Urząd Marszałkowski hojnie dofinansowuje loty z Babimostu w ramach „promocji województwa”. W praktyce oznacza to, że płacimy liniom lotniczym, by raczyły latać z naszego pustego pola w Babimoście, niby dla rozgłosu regionu.
Rozpiska wygląda jak z katalogu biura podróży:
- 14,3 mln zł – dopłaty do rejsów krajowych Babimost–Warszawa,
- 10,6 mln zł – dotacje do lotów Babimost–Londyn,
- 4,7 mln zł – wsparcie czarterów do Egiptu (Marsa Alam),
- reszta na inne kierunki wakacyjne: Albanię, Turcję, Tunezję.
Brzmi pięknie – Lubuskie lata podbijać świat! Problem w tym, że z tych opłaconych z publicznej kasy skrzydeł korzystają nieliczni. Babimost obsługuje południe – głównie okolice Zielonej Góry. Mało który mieszkaniec Gorzowa czy północnych powiatów wsiada tam w samolot.
Po pierwsze, trudno tam dojechać. Po drugie, mało kto na północy w ogóle wie o tych lotach, bo dostęp do nich od lat mają głównie wtajemniczeni. System dopłat do biletów funkcjonuje od dawna, ale korzystają z niego głównie urzędnicy, a spora część dotowanych biletów i tak przepada niewykorzystana. Innymi słowy: dopłacamy wszyscy, latają nieliczni – często ci, którzy sami te dopłaty sobie przyznają.
Każdego roku około 34 mln zł pompuje się w „promocję” lotniska Babimost, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że to promocja głównie dla samego lotniska i garstki pasażerów. Na jednego takiego pasażera przypada nawet kilkaset złotych dotacji. Gdyby choć ułamek tych pieniędzy trafił na poprawę kolei na północy, gorzowianie nie musieliby urządzać survivalu na peronach.
Zamiast tego mamy sytuację rodem z Monty Pythona: lotnisko świeci pustkami, ale jest „oczkiem w głowie” władz, podczas gdy realne potrzeby komunikacyjne tysięcy mieszkańców są traktowane po macoszemu.
Północ na bocznym torze
Historia odwoływanych pociągów i dotowanych samolotów obnaża patologiczną politykę regionalną, w której północ województwa jest systematycznie marginalizowana. Priorytety ustawiono na głowie – zamiast zadbać o codzienny transport dla mieszkańców Gorzowa, Drezdenka, Strzelec czy Kostrzyna, funduje się wygodne loty z Babimostu dla beneficjentów z Zielonej Góry.
Nie dziwi bunt samorządowców z północy: gorzowscy radni zażądali ostatnio kontroli NIK w sprawie sensowności dopłat do lotów z Babimostu. Trudno im się dziwić – w ich ocenie głównym beneficjentem tych wydatków pozostaje port lotniczy, a nie mieszkańcy regionu.
Na koniec warto zadać poważne pytanie: czy mieszkańcy północnego Lubuskiego są gorsi?
Brak sprawnej komunikacji kolejowej oznacza realne wykluczenie – trudniejszy dostęp do pracy, szkół, lekarzy, kultury.
Północ województwa utknęła na przysłowiowej bocznicy, podczas gdy południe odlatuje – i to dosłownie – w siną dal.
Czas najwyższy, by w lubuskiej polityce regionalnej zapanowała elementarna sprawiedliwość. Mieszkańcy całego województwa mają prawo do równego traktowania – do normalnej, niezawodnej komunikacji, bez względu na to, czy mieszkają w Zielonej Górze, czy w Gorzowie.
Dopóki jednak kolej na północy stoi, a samoloty z Babimostu latają puste, dopóty trudno mówić o zrównoważonym rozwoju. I dopóki urzędnicy z południa latają na koszt podatnika, podczas gdy zwykły Lubuszanin z północy nie ma czym dojechać do domu – dopóty będziemy żyć w województwie dwóch prędkości. Jednej wysokich lotów i drugiej… odwołanych odjazdów.
Jeśli Lubuskie ma dalej istnieć jako jedno województwo, to albo wszyscy jego mieszkańcy wsiądą do tego samego pociągu rozwoju, albo północ regionu na zawsze pozostanie na bocznym torze. To już nie jest satyra – to rzeczywistość.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis